środa, 9 kwietnia 2014

Zrzucamy nadbagaż!!! Odsłona nr 2



 Dzisiaj dla odmiany nie pokażę Wam pazurków, makijaży czy też kremów. Tym, które zainteresował mój post o rozpoczęciu akcji chudniemy pod okiem lekarza, opowiem jak ma się stan rzeczy po prawie trzech miesiącach.

 Początkowo planowałam opisywać Wam moje wrażenia, osiągnięcia lub ich braki po każdej wizycie. Uznałam jednak, że nie będę Was zanudzać bo jakby nie patrzeć cudów nie ma i nie schudłam 25 kg (jeszcze :D). Jednak jest już widoczna różnica.

Nie ważę nic oprócz owoców (które pojawiły się po pierwszych trzech tygodniach). Nie mam narzuconego menu na każdy dzień. Żelazna zasada to pięć posiłków dziennie, z czego ostatni do godz. 20. Nic nadzwyczajnego, żadnego ukrytego sposobu. Tylko to o czym trąbią dietetycy na prawo i lewo: regularność posiłków, a w nocy się nie je. Proste? Proste. To czemu nie można było wcześniej? Bo zawsze coś stało na przeszkodzie, jak znajdę jakąś mądrą wymówkę to się pochwalę.

Jem prawie wszystko na śniadanie dwie kromki chleba razowego, na przekąskę owoce (150 g i jedyne ważenie produktów), na obiad jem warzywa z patelni (tylko wybieram te, które nie są już zatopione w tłuszczu) lub gotowane razem z surowymi, a do tego porcję mięsa. Może być smażone (na małej ilości tłuszczu), gotowane, pieczone, drobiowe, wołowe etc. Byle bez panierki, ale z przyprawami. Znów mały posiłek w postaci warzyw i sałatka na kolację z dodatkiem szynki lub nawet sera. Jak dla mnie super.



Minusy? Nie jest ich tak wiele, ani nie są tak uciążliwe by zanadto marudzić, ale powiem Wam z czym miałam do tej pory największy problem. Po pierwsze upierdliwe jest szykowanie jedzenia do pracy. Kilka razy wspominałam, że pracuję często do późnych godzin nocnych od samego rana i w te dni muszę brać ze sobą wielką wałówkę.  Na początku wszyscy się ze mnie nabijali (serdecznie na szczęście), teraz w pracy towarzystwo się przyzwyczaiło i przestali zwracać uwagę na moje torby podróżne wypchane jedzeniem.

Przez pierwsze tygodnie musiałam się zmuszać do jedzenia i wydawało mi się, że nie robię nic innego tylko jem. Teraz już nie muszę sprawdzać godziny, bo równo co trzy czuje, że głodnieje. Organizm się przyzwyczaił do regularnych posiłków i nie jestem tak głodna, że zjadłabym lodówkę z kontaktem. Dzięki temu jem mniejsze porcje, a częściej. Tak jak być powinno, a nie było.

Trzecim i jak dla mnie ostatnim minusem jest fakt, że chudnę, ale powoli. Od pierwszej wizyty zrzuciłam 10 kg. W pierwszej fazie 4kg, a później ok. 3 kg miesięcznie. Wiem, że można więcej, chciałabym więcej, na szczęście dużo większe efekty widać podczas mierzenia. Moja oponka (w sensie taka od traktora) zmalała o 18 cm, natomiast w biodrach ubyło mi 14 cm. Różnica jest widoczna. Ubrania są dużo dużo luźniejsze, spodnie są wręcz za duże. A o to właśnie chodzi.

Co bardzo ważne nie ciągnie mnie do słodyczy, szczególnie moja ukochana czekolada nie robi na mnie już wrażenia. To zasługa regularnych posiłków i braku napadów dużego głodu. Przed sobą mam badania kontrolne, ale po tym jak się czuję, jestem pewna, że wyjdą dużo lepiej niż na początku.

Wczoraj wychodząc z gabinetu spotkałam znajomego z pracy (świat jest mały :P), jak widać nie tylko ja szykuję się do lata :D.

Podsumowując, tak jak się spodziewałam Ameryki nie odkryłam, idzie powoli, ale ku lepszemu. Nie żałuję ani jednej złotówki wydanej podczas wizyt, widzę efekty i widzą je inni, jem wiele produktów, z każdym następnym etapem dojdą kolejne, nie mam napadów głodu. Pod względem jedzenia nic mi nie przeszkadza, upierdliwe jest wieczorne szykowanie, ale da się z tym żyć. Jeszcze sporo do zgubienia, ale póki co motywacji mi nie brakuje :).



Pozdrawiam,
PODPIS

4 komentarze :

  1. gratuluje zrucenia tylu centymetrow!

    OdpowiedzUsuń
  2. Asiu, gratulacje!!! ale super Ci idzie, jestem pod wrażeniem, a 10 kg to naprawdę dużo, już nie gadaj, że mogło być lepiej. Jakbyś za szybko chudła, to by skóra nie miała nawet szansy odzyskać jędrności w nowej, chudszej wersji Ciebie. Jest idealnie, trzymam kciuki dalej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* trzymaj je dalej bo jak trzymasz to są efekty :D, masz rację co do jędrności i staram się sobie o tym przypominać, za każdym razem w momentach gdy wchodzę na wagę, a ona ani drgnie. Niestety człowiek ma to do siebie, że apetyt rośnie i chciałoby się już, teraz i dużo :).

      Usuń