piątek, 2 maja 2014

Uległam pokusie, czyli Lawendowa Farma i ja

Jakiś czas temu Agata pisała o cudach i cudeńkach z Lawendowej Farmy. Starałam się, uwierzcie, że się starałam nic nie zamawiać, ale jak można nie zamówić? No nie dałam rady, urzekła mnie historia tej domowej mydlarni, urzekły mnie produkty opakowania i zanim zdałam sobie sprawę z tego co robię odbierałam przesyłkę z rak kuriera :). Czy było warto?




Skusiłam się na trzy (ha tylko trzy, czyli nie jest tak źle) produkty.  Najczęściej kupowane, najbardziej zachwalane i ogólnie momentami trudno dostępne mydło Aktywny Węgiel Lux. Był jeszcze nie lux, czyli taki zwykły, nie wiem jaka jest różnica, ale jako, że magiczne słowo działa, to nie chce zwykłego. Toć ja wolę towar LUKSUSOWY. Tak. A tak serio to ten był akurat dostępny, różnicy nie zauważyłam, pewnie dlatego, że skupiłam się na czytaniu opinii. Samych pochlebnych opinii, poematów wręcz na temat tego zbawiennego produkt, a że szukałam czegoś do mycia twarzy to uznałam, że ten produkt nada się do tego idealnie.


Jako, że powróciłam do codziennego masowania/smarowania/ugniatania mojej skory, szczególnie nóg. To zachwycił mnie pomysł balsamu w kostce do  masowania z ziarnami kawy. Przez monitor czułam ten piękny zapach. Uwielbiam kosmetyki o zapachu kawy, chyba taka mała zmiana po zapachach czekoladowych :P. Jednak nie można składać zamówienia mając w koszyku tylko dwa produkty, musi być nieparzyście, co najmniej trzy. Szybki wybór i teraz jestem dumną posiadaczką mazidełka/balsamu do ust pomarańczowy cukierek.



Jak wrażenia? No etykieta mydła skradła moje serce. Niestety tylko etykieta. Chociaż zapach też mi się spodobał taki goździkowo-miętowy, troszkę podobny do zapachu coli, tylko w wersji eco. Mimo wspaniałego składu to mydło uczyniło mi na twarzy prawdziwe pole bitwy. Chociaż na ogół nie miewam problemów skórnych, pryszczy, czerwonych przebarwień. Moja twarz przeżyła szok, po pierwszym tygodniu wzruszyłam tylko ramionami mówiąc spoko, oczyszcza się. Kolejny tydzień później przyglądając się z lekkim zaniepokojeniem, dalej byłam przekonana, a właściwie sama siebie przekonywałam, że to tylko wynik oczyszczania się skóry. Po trzecim tygodniu, gdy w pracy zaczęli się pytać co mi się stało, bo mój podkład nie dawał sobie rady z zakrywaniem plam i wyprysków, a na nosie pojawiła się wielka boląca czerwona plama powiedziałam dość.  Niestety mimo, że od drugiego tygodnia używałam tego mydła tylko dwa razy w tygodniu, okazało się że jest dla mnie za mocne (tak to sobie tłumaczę). Zamiast pomóc, niestety zaszkodziło (na zdjęciach z zielonym makijażem widać nawet w okolicach oczu drobną kaszkę, efekt podrażnienia). Niestety  do ciała również nie mogę go używać, bo także mnie podrażnia. Będzie super na lenie upały do mycia... stóp, lekko chłodzące. Nic się nie zmarnuje. Nie mam pretensji, polecam spróbować, ale nie wrażliwym cerom i może tym, którzy mają trądzik lub podobne poważne problemy skórne, bo przecież tyle pozytywnych opinii musi mieć jakiś powód, prawda? Ja teraz próbuję dojść do ładu, jest lepiej, ale dalej szukam idealnego produkty do codziennego mycia twarzy.


Balsam w kostce do masażu. Prawie idealny. Super słoiczek z nakrętką, wspaniałe rozwiązanie, zapach obłędny. Niestety jak dla mnie tylko przez chwilę. Zbyt mocno czuję wosk, a na ciele czuć tylko wosk, zapach kawy gdzieś się ulatnia dosłownie w jednej chwili. Nie jestem w stanie tego używać zgodnie z przeznaczeniem, w dodatku na skórze podczas masażu jest dość tępy. Może to i dobrze bo trzeba trochę pomasować by dupsko nasmarować, niestety zapach absolutnie eliminuje dla mnie ten produkt. Za to jest nieoceniony do... pięt. Nawilża, wygładza, nie śmierdzi jak typowy krem do pięt, do codziennej pielęgnacji  świetnie się nadaje i tym sposobem naprawdę nie żałuję, że go kupiłam :).


Ostatni to balsam do ust, używam go na noc, bo w ciągu dnia nie zawsze mam tak czystego palucha by go ładować do pojemnika. No, dla tego zapachu warto było złożyć zamówienie, pachnie pomarańczowo, słodko mhmmm do zjedzenia.  Pychotka. Nawilża, może nie jakoś wybitnie, ale w połączeniu z dzienną pielęgnacją ust, daje radę. Wybaczę mu wszystko, ze względu na zapach, dla mnie może nie działać byleby tak dalej pachniał :P.

Wracając do pytania, czy było warto? I tak i nie. Już teraz wiem, że nie wszystko co naturalne, pozbawione zbędnej chemii, z zasady będzie mi pasować, tylko dlatego, że jest naturalne  i pozbawione niepotrzebnej chemii. Balsamik do ust jest bardzo fajny i ciesze się, że go mam chociaż, nie długo będę się nim cieszyć bo ma bardzo krótką datę ważności ( do maja :/). Tak czy siak, pewnie za jakiś czas się na coś jeszcze skuszę, może świeczkę?

A jak wasze doświadczenia z takimi mydłami, mydlarniami, produktami domowej produkcji? Znacie Lawendową Farmę?
Pozdrawiam
PODPIS

3 komentarze :

  1. ja bardzo lubię mydła LF, zwłaszcza peeling kawowy. to mydło cudnie pachnie (cynamonem, nie kawą), a do tego złuszcza tak, że można się do krwi podrapać przy chwili nieuwagi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po przeczytaniu pierwszej połowy, już prawie kompletowałam zamówienie z tym mydłem (zapach kawy lub/i cynamonu mniamm), ale druga połowa mnie ostudziła :) z moją skórą, która nie kocha mocnych drapaków pewnie byłabym cała w czerwonych plamach :p, jeszcze znajdę swojego ulubieńca z LF.

      Usuń
  2. Ach, no proszę, ja się już chyba wyleczyłam z naturalnej pielęgnacji :) poza hydrolatem oczarowym z Biochemii Urody, który bardzo mi służy, nie widzę wielkich pielęgnacyjnych faworytów pośród tych wszystkich naturalności. Niektóre produkty są świetne i wspaniale, że nie ma w nich chemicznych dodatków, ale i tak na co dzień lepiej dogaduję się z apteczno-drogeryjnymi miksturami. Chociaż zapachy Lawendowej Farmy kuszą bardzo! Myślę, że Twój problem z węglem może wynikać właśnie z tego "Lux"... w klasycznej wersji nie ma miętowego olejku, a przypuszczam, że to on może Ci właśnie robić kuku. Choć może to być również goździk... hmmm. Ja używam teraz Lushowego Charcoal i to jest zdaje się czyste mydło węglowe – nie ma zapachu i nic złego się nie dzieje ze skórą. Jest wyczyszczona aż zanadto i to moja uwaga: może ścieranie warstwy ochronnej źle działa? może węgiel za dużo wyciąga? może u Ciebie tak się stało? trudno powiedzieć...

    OdpowiedzUsuń