sobota, 25 stycznia 2014

Wielkie pędzlowe pranie

Ostatnio zostałam  poproszona o wykonanie makijażu weselnego. Nic nadzwyczajnego, nie jestem profesjonalistką, ale ponoć nieźle mi to wychodzi. Ze względu na pracę zawodową (zupełnie nie związaną z tematem) rzadko mogę sobie pozwolić na tą przyjemność, ale tym razem miałam trochę wolnego więc z wielką chęcią się zgodziłam.

Wszystko ładnie pięknie, ale przygotowując się do zadania zorientowałam się, że zostało mi już bardzo mało płynu do czyszczenia i dezynfekcji. Pora zbyt późna by podjechać i kupić. Hmmm co by tu zrobić? Postanowiłam po raz pierwszy użyć dobrze znanego sposobu - wyprałam je szamponem dla dzieci.



Tak, tak, wiem. Nie ja pierwsza nie ostatnia, ale mówiąc szczerze trochę się bałam. Bardzo lubię swoje pędzle i staram się o nie dbać. Do tej pory kupowałam specjalne płyny, jedne do czyszczenia, a inne do dezynfekcji. Jedne tańsze, inne droższe. Sytuacja zmusiła mnie do wypróbowania innego sposobu. Powiem szczerze, jest ok.

Najgorsze zawsze do czyszczenia są pędzle do podkładu. Nie powiem, musiałam kilka razy je umyć, ale efekt jest bardzo dobry. Włosie się nie zmieniło, dalej jest mięciutkie, milutkie. Takie do miziania. Mam dużo pędzli, na zdjęciu zaledwie małą część. Różnych firm i różnej jakości. Nawet te najtańsze przeżyły bez uszczerbku. 





 Dlaczego o tym piszę? Bo do tej pory czytałam i słuchałam jak mówicie, że wcale nie trzeba kupować płynów do czyszczenia, domowe produkty są równie dobre, a ja ciągle nie mogłam się przekonać. Otóż można, przyznaje rację,  przesadzałam :). Teraz zostaje tylko przy płynie bakteriobójczym, a w planie mam spróbować mydła biały jeleń. Ponoć jest jeszcze lepsze. Zobaczymy :)


A Wy jak czyścicie swoje pędzlowe skarby? Pozdrawiam,
PODPIS

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz